Wróciłam.
Odpoczęłam. Nawet się opaliłam, co przy mojej karnacji jest osiągnięciem porównywalnym do lądowania człowieka na Księżycu.
Podczas zagranicznych wojaży dostałam oczywiście okresu. Mimo iż wiedziałam, że owulacji na pewno nie było, podłamałam się lekko. Ale nic. Kolejny cykl - kolejna szansa. Ten też na pewno zmarnowany, bo po poprzednim przestymulowaniu odpoczywam od CLO.
W piątek idę do lekarza, który powie mi co dalej. Na pewno zmieni dawkowanie CLO i dni cyklu w których mam go brać. Okazuje się, że 5-9 dzień cyklu to już za późno. Najprawdopodobniej będę brała od 3 do 7 dnia cyklu. Oczywiście monitoring obowiązkowy.
Potem kolejny cykl z CLO i jeszcze jeden. A potem klinika leczenia niepłodności.
Mam nadzieję, że jednak wcześniej się uda.
Jestem pełna nadziei, ale też bardziej ostrożna i powściągliwa. Nie ma sensu się stresować na zapas.
Obym wytrwała w tym postanowieniu :-)