Przedwczoraj pocztą pantoflową zawitała do naszego domu bomba: znajoma jest w ciąży. Długo się starali i udało się!
Moja pierwsza reakcja: dlaczego to znowu nie ja?
Głęboki wdech. Jeden. Dwa. Trzy. Skutecznie hamuję łzy..mam w tym już całkiem sporą praktykę, może napiszę o tym pracę naukową?:
"Reakcja na odmienny stan znajomej w aspekcie własnego zdrowia psychicznego"
albo nie:
"Łzy i szloch jako pierwszy bezpośredni efekt załamania nerwowego spowodowanego bezpłodnością u siebie i płodnością u innych".
Brzmi dostatecznie naukowo?
Próbuję się cieszyć. W końcu starali się długo, nie są pierwszej młodości, zasługują na to. Autentycznie zaczynam cieszyć się ich radością. Jupi! Jest progres! Parę lat temu byłabym TYLKO zazdrosna i TYLKO zła. Może dojrzewam psychicznie? :-)
Wczoraj okazało się, że będą mieli bliźniaki..
Fuck..pozytywne nakręcanie się na nowo..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz